И слепая курица найдёт порой зёрнышко. Trafiło się ślepej kurze ziarno. И из одной печи, да не одни калачи. Koń koniowi nierówny. И на солнце есть пятна. 1) Nie ma ludzi doskonałych. 2) Wszystko ma swoje wady. И щите и найдёте. 1) Szukajcie a znajdziecie.
Turniej Kandydatów w 1956 był przyczyną dwóch znanych cytatów: "Muszę rzucić szachy" "i ślepa kura znajdzie czasem ziarnko” Który arcymistrz był tak
"Ja ją będę bardziej od niego kochała, jak będzie moją synową. Złote dziecko. Trafiło się Conanowi jak ślepej kurze ziarno" - stwierdziła Dagmara w programie.
cash. Zbawienie to jest coś, co się nam trafiło jak ślepej kurze ziarno. On po prostu ma taki styl. – Pan Bóg to ma taki styl: po wygnaniu Adama i Ewy nie pozwolił, by marzli. Sporządził dla mężczyzny i dla jego żony odzienie ze skór i przyodział ich – napisał mi Maciej Szczęsny, jezuita z Zakopanego. – Bardzo porusza mnie Jego identyfikowanie się z grzesznikami – wyjaśniał – Weźmy historię Judasza: akceptuje jego kradzieże, agresję w stosunku do Marii w Betanii, aż po planowanie zdrady w wieczerniku, samą zdradę: „Przyjacielu, po coś przyszedł?" Bóg czyni się opiekunem, obrońcą Kaina (bratobójcy, mordercy!) – ogłasza go jakby swoim krewnym, którego każdą krzywdę pomści!!! (por. ks. bp Grzegorz Ryś, Skandal Miłosierdzia, WAM, Kraków, 2012, s. 89). Dowód? „Skoro mnie teraz wypędzasz z tej roli, i mam się ukrywać przed tobą, i być tułaczem i zbiegiem na ziemi, każdy, kto mnie spotka, będzie mógł mnie zabić! Ale Pan mu powiedział: O, nie! Ktokolwiek by zabił Kaina, siedmiokrotną pomstę poniesie! Dał też Pan znamię Kainowi, aby go nie zabił, ktokolwiek go spotka”. (Rdz 4,14-15). Identyfikację Boga z grzesznikiem potwierdzają też mocno słowa Jezusa. Powiedział (por. Mt 25,31-44): Kto karmi głodnego, poi spragnionego, przyjmuje bezdomnego, odziewa nagiego, odwiedza chorego itd… I nagle… byłem w więzieniu: zbrodniarzem, złoczyńcą, bandziorem, łotrem, mordercą, a nie odwiedziłeś mnie. Jestem w każdym drugim człowieku. – Co to jest zbawienie? – zastanawia się o. Wojciech Ziółek, prowincjał krakowskich jezuitów w świetnej rozmowie z Anią Sosnowską („W drodze”) – Zbawienie to jest coś, co się nam trafiło jak ślepej kurze ziarno. Przecież my przed Bogiem nie mamy żadnych innych argumentów poza tym, że On nas, nie wiadomo dlaczego, pokochał. Na tym się kończy nasza lista argumentów. Jezus sam nam powiedział, że słońce Ojca świeci nad złymi i nad dobrymi i że Jego deszcz pada na takich i takich. Obraz z naszej wspólnoty: stroma góra. Jakiś zmordowany człowiek – niczym Syzyf – pcha pod górę gigantyczny głaz. I podobnie jak w mitycznej historii, gdy prawie osiąga szczyt, kamień z łoskotem stacza się w dół. Nagle następuje zbliżenie. „Oko kamery” najeżdża na głaz: Wypisane jest na nim jedno ogromne słowo: ZASŁUGI. Nasze dobre czyny są jak „skrwawiona szmata” – napisałem ostatnio w komentarzu, po którym zarzucano mi to, że „zepsuł mi się język”. (Jednym z najbrzydszych słów, jakie słyszałem w życiu jest „działacz katolicki”. Nie wyobrażam sobie, by podobnie można było określić Małą Tereskę czy Matkę Teresę z Kalkuty.) „Spójrz, Ja daję w twoje ręce Jerycho wraz z jego królem i dzielnymi wojownikami” – usłyszał Jozue. Mamy jedynie patrzeć. On daje nam miasto.
Królowe Życia, Gabriel, Rafał Rafał i Gabriel wpadną w szał konsumpcjonizmu. Jednak oni udali się na zakupy… spożywcze. Z pewnością nikt nie zgadnie, co znalazło się w ich koszyku. Są to kury. I to nie byle jakie kury. Maja już imiona! Jakie? Sprawdźcie sami. Czy ten drób trafił im się, jak ślepej kurze ziarno? A może to własnie kury na tym zyskają? Zobaczcie koniecznie ten fragment wideo i 3. odcinek "Królowych Życia". Śmiech do łez gwarantowany!Premierowe odcinki programu "Królowe Życia"w piątki o godz. 22:15 w TTV!Wszystkie odcinki możecie oglądać na Komentarze (1)pokaż wszystkie komentarzeukryj najgorzej ocenianepokaż wszystkie komentarzeZasady forumPublikowane komentarze sa prywatnymi opiniami użytkowników portalu. TTV nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Stało się. Legia przejechała się po Celtiku w stylu, w jakim miała odprawić ogórków z St. Patrick's, a co najważniejsze, udokumentowała to wynikiem dwumeczu, który na stałe wpisze się w gorszą część historii szkockiego klubu. Po raz kolejny uparcie będę wystrzegał się oceniania, czy to progres polskiej piłki, a przynajmniej mistrza kraju, czy jednak upadek drużyny z Glasgow. Tak, wiem, popadłem w euforię i przestałem trzeźwo patrzeć na sytuację. Trafiło się ślepej kurze ziarno - znana marka w najgorszej formie od X lat, targana wieloma problemami. W końcu pomniejszanie sukcesów w Polsce, zwłaszcza tych piłkarskich, tkwi w narodowej mentalności naszym narodowym zakompleksieniu. Mimo wielu niedoskonałości i mankamentów, Legia wygrała w tym meczu więcej niż awans do kolejnej rundy eliminacji. Oprócz zapewnienia sobie gry w Lidze Europejskiej, za którą idą przede wszystkim pieniądze, oprócz cennych punktów do rankingu, zagwarantowała sobie coś, bez czego ciężko walczyć o marzenia. Mentalność zwycięzców. Piłkarze Legii nie będą słuchać zdań ekspertów, dziennikarzy czy kibiców. Choć pewnie większa część z nich sięgnie jutro po gazety, przewertuje dokładnie internet, to zdania nie zmieni. Zawodnicy, tak skazywani przez wszystkich na pożarcie, przez ponad 180 minut dwumeczu nabrali takiej wiary we własne umiejętności, jakiej nie dałyby żadne transfery czy wygrywanie wszystkiego na własnym podwórku przez dekadę. I tak, marka - wyblakła lub nie - ma tutaj przeogromne znaczenie. To nie tak, że polska piłka jest słaba, jak pokazują to wyniki. Naszą narodową przypadłością jest beznadziejna psychika. O ile w sportach indywidualnych trafi się ktoś niezniszczalny, o tyle przy dyscyplinie w której kadrę meczową stanowi 18 zawodników - nawet połowa z nich potrafi w ważnym meczu, z teoretycznie silniejszym rywalem, wyjść na boisko z pełnymi gaciami. To nieco zabawne, że w meczach z ogórkami udziela nam się gwiazdorzenie, a w starciach z Goliatami, wcielamy się w rolę Dawida, pozbawionego procy. I tyczy się to zarówno kadry narodowej, jak i drużyn klubowych. Patrząc na triumf legionistów przypomniał mi się mecz Polska - Portugalia. Tak, ten jeden z nielicznych epizodów, z których XXI-wieczna polska piłka kopana może być dumna. I od razu nasunęło się kilka analogii. Poprzedzające mecze w obu przypadkach wyglądały co najmniej marnie (mecze z Celtikiem liczę jako jedno) i nikt nie spodziewał się niczego dobrego. Po drugie, w obu przypadkach za sukcesem stoi tzw. zagraniczna myśl szkoleniowa - co jak się okazuje, wcale nie jest bez znaczenia. Po trzecie, w przypadku polskiej kadry rozegraliśmy potem eliminacje życia i nie zdziwię się, jeśli Legia powtórzy ten wyczyn. Ktoś na Twitterze słusznie napisał dziś, że ostatni raz tak grającą polską drużynę widział za czasów kasperczakowej Wisły, czemu nie sposób zaprzeczyć. Nie chodzi o to jednak, czy Legia jest lepsza od tamtego zespołu, lecz o to, że wówczas wszystko zaczęło się od Parmy i Schalke, firm posiadających w tamtym czasie podobną renomę do dzisiejszego Celtiku. Potem było prawo serii, skoro daliśmy radę wielkim faworytom, to niczego się nie zlękniemy. Z trzęsidup zrobili się prawdziwi piłkarze, których przestało paraliżować na widok piłki przy nodze. Boiskowe myślenie "podam do najbliższego, byle nie stracić - niech on się martwi", zrodziło się w "ty do mnie - ja do ciebie, a rywale niech ganiają". Tak, mentalność, zwłaszcza w przypadku naszego futbolu, to klucz do sukcesu. Na uwagę zasługuje jeszcze jedna rzecz. Wiecie co różni Berga od wszystkich polskich szkoleniowców, którzy prowadzili Legię w ostatnim czasie? Nie to, że ograł Celtic i drużyna która rok temu męczyła się z New Saints czy Molde, po ośmiu miesiącach pracy z nowym trenerem zaprezentowała poziom nadający się na wtorkowe i środowe wieczory z Ligą Mistrzów, lecz pewien niuans, przez który łatwo się wyłożyć. Gdyby w rewanżu na ławce trenerskiej siedział Maciek Skorża czy Jan Urban, Legia od pierwszej do ostatniej minuty walczyłaby dziś o przetrwanie. W składzie doszłoby do przetasowań, a przypominając sobie sytuację z przed roku, pod wodzą nowego menago Osasuny za Żyro grałby dziś Bereszyński, a za Kucharczyka w pomocy hasałby Brzyski. Chyba wiecie, jaki byłby tego finał? A co do tytułowego pytania, nie wiem ile w tym sukcesie zasługi legionistów, ale jednego jestem pewny - z tego ziarna mogą wyrosnąć wielkie rzeczy. Autor na Twitterze: @m_zelek
trafiło się ślepej kurze ziarno